To w lapidarnym skrócie historia trzech pokoleń jeździeckiej rodziny Uchwatów. Z tym, że to historia jeszcze nie zakończona. Infrastruktura europejskiej klasy już prawie w Gliniku jest, dzieci mają na koncie wiele sukcesów, ale marzą o większych. A wnuki… są jeszcze zbyt małe, by przesądzić, czy pójdą śladem rodziców i dziadków.
Studia zaczęły mi przeszkadzać w jeździectwie
Poświęcał tej pasji tak dużo czasu, że szybko awansował w hierarchii studenckiego klubu jeździeckiego. Parł do tego, by wybudowali swój ośrodek. Tak powstał znany klub jeździecki, najpierw studencki, później ludowy, w Zabajce k. Głogowa Młp. – Parłem do sportu wyczynowego, ale reszcie zarządu wystarczała rekreacja – wspomina.
Doszedł do wniosku, że musi pójść na swoje. W 1981 r. kupili z żoną w Gliniku Zaborowskim starą chałupę drewnianą pod lasem i 45 arów ziemi. Od początku z zamiarem przeznaczenia tego gospodarstwa na potrzeby jeździectwa. Jednak z państwowej pensji trudno byłoby utrzymać konie. I wtedy przyszła z pomocą polityka. W stanie wojennym, kiedy – jako działacz „Solidarności”, czyli politycznie „podejrzany” – pan Włodzimierz został zwolniony z pracy, zorganizował w kupionym gospodarstwie warsztat stolarski i tak zaczął zarabiać na życie. Po pewnym czasie przenieśli się z rodziną z Rzeszowa do Glinika. Okazało się, że przychody ze stolarni pozwalają utrzymać konie. Wybudowali halę.
To 30 lat naszej pracy
W Uchwat Teamie wszyscy się uzupełniają
W Uchwat Teamie każdy ma swoje miejsce i wszyscy wzajemnie się uzupełniają. Na głowie pana Włodzimierza jako ojca i prezesa jest „czuwanie nad całokształtem”, czyli dbanie o rozwój klubu. Jest z tym tyle zachodu, że „odpuścił” już sobie jazdę wyczynową, choć wiek miałby odpowiedni – wielu jeźdźców osiąga największe sukcesy po 50. Żona Jadwiga „trzyma kasę”. Wyczyn, przygotowanie koni, nauka jazdy – to domena synów, Roberta i Sławomira oraz synowych, Mai i Katarzyny.
Cała czwórka uczestniczy w zawodach. Najbardziej znany ze sportowych sukcesów jest młodszy syn, Sławomir, przy czym największe z nich osiągnął w okresie młodzieżowym, dekadę temu. Szczególnie dumny jest z dwukrotnego udziału w mistrzostwach Europy, gdzie zajął 22. i 18. miejsce. Są to do dziś najlepsze wyniki w historii polskiego jeździectwa. Jako młodzieżowiec był wicemistrzem Polski seniorów, co również było nie lada wyczynem.
Kiedy Sławomir odnosił największe sukcesy, jego starszy o dwa lata brat Robert akurat się ożenił, budował dom. Ich drogi związane z wyczynowym uprawianiem jeździectwa na kilka lat się rozeszły, ale teraz znów się schodzą. Maja Bylinowska-Uchwat, żona Roberta, i Katarzyna Uchwat, żona Sławomira, o swoich sukcesach sportowych mówią z wielką skromnością. Na tyle wielką, że do rozmowy wtrąca się głowa rodziny, by podkreślić, że obie są świetnymi zawodowymi jeźdźcami, choć może nieco w cieniu mężów, którzy skaczą przez przeszkody o 20 cm wyższe. – Do koni nie trzeba siły, tylko inteligencji – śmieje się Włodzimierz Uchwat. – A to są dziewczęta bardzo inteligentne.
Katarzyna wygrała Puchar Podkarpacia i zdobyła wicemistrzostwo okręgu. W 2011 roku nie mam szans obronić tego tytułu, bo spodziewa się dziecka i musiała zrobić sobie przerwę w zawodach. – Ale w przyszłym sezonie zawalczę – śmieje się. Maja zaczęła wyczynowe uprawianie tego sportu najpóźniej, więc sukcesy ma najmniejsze, ale – jak podkreśla teść – robi wielkie postępy i wiele przed nią.
Praca z końmi i jeźdźcami
Czy Uchwat Team trafi na olimpiadę
Sportowym celem Sławomira jest udział w olimpiadzie. Wie, że choć przekroczył już „trzydziestkę”, w jeździectwie najlepsze lata są jeszcze przed nim. – W mistrzostwach Europy seniorów wygrali jeźdźcy po 50., więc mam jeszcze 20 lat i mogę spokojnie pracować. Takie wyniki można osiągnąć tylko codzienną, żmudną pracą z końmi, doborem takich, które są w stanie pokonać najwyższe i najszersze przeszkody oraz częstymi wyjazdami na zawody.
Robertowi marzy się, by wytrenował zawodnika, który byłby w stanie rywalizować w zawodach Pucharu Świata i by on też tam był jako zawodnik. – A moim marzeniem jest, by cała czwórka wystartowała w Pucharze Narodów jako reprezentacja Polski – dopowiada senior rodu. Pan Włodzimierz uważa, że przy takiej infrastrukturze, jaką dysponują obecnie, osiągnięcie europejskiego poziomu sportowego będzie możliwe w ciągu kilku lat. Marzy mu się także dokończenie inwestycji w ośrodku oraz spopularyzowanie tej dyscypliny sportu. Temu służą m.in. zawody, które odbywają się w Gliniku Zaborowskim (w tym roku 12). – Naszym „dzieckiem” jest np. Otwarty Puchar Podkarpacia, który ściąga już ok. 100 zawodników z Polski i Słowacji – podkreśla Włodzimierz Uchwat.
Gramy w jednej orkiestrze